– Nie chcę cwaniakować i mówić, że im większy zawodnik, tym głośniej pada. Ale to nie jest tak, że trzeba się bać dużych rywali – mówi Tomasz Gromadzki w rozmowie z Po Gongu. Pięściarz Tymexu ma za sobą dwa extra fighty, w piątek wystąpi w turnieju Gromdy. – Gdybym nie był przekonany, że mogę wygrać turniej, to bym się do niego nie zgłosił.
Jak długo musiałeś namawiać Mariusza Grabowskiego, żeby dał ci zgodę na występ w turnieju Gromdy?
Tomasz Gromadzki: Chwilę to trwało, bo pan Mariusz zdaje sobie sprawę, że kontuzja może mnie wyeliminować z boksu, a już zainwestował we mnie pieniądze. Promotor miał obawy, może też bał się, że ludzie pomyślą, że będzie mnie faworyzował, bo jestem jego zawodnikiem. Do turnieju zgłaszałem się od pierwszej edycji Gromdy. Na razie stoczyłem dwa extra fighty. Po zwycięstwie nad Wiciem dostałem walkę z Łazarem. Bardzo się ucieszyłem, bo wiedziałem, że Łazar daje twarde walki. Powiedziałem panu Grabowskiemu, że jak wygram, to chcę wystartować w turnieju. Promotor nie miał dla mnie żadnej walki w boksie, więc się zgodził.
Po dwóch twoich występach na Gromdzie mam wrażenie, że jesteś stworzony do walk na gołe pięści.
Na pewno się w tym odnalazłem, ale to są ciężkie i bolesne walki. Nie dałbym rady stoczyć pięciu walk w roku w rytmie co trzy miesiące. Po pięciu rundach walki z Wiciem przez długi czas bolała mnie ręka. Była spuchnięta i byłem przekonany, że jest złamana, ale okazało się, że się myliłem. Walczyłem na Gromdzie i w boksie i nie miałem czasu na regenerację. Walkę z Łazarem wygrałem po ciosach na doły, więc ręka za bardzo nie ucierpiała. Teraz w turnieju może być różnie.
Stresujesz się w ogóle walkami na gołe pięści?
Na Gromdę mam lekko wyje***, podchodzę do tego bez stresu. Nie mam tam nic do stracenia. Każdy może znokautować każdego. Daję z siebie wszystko, ale nie zależy mi na bilansie. W boksie jest inaczej, tam bilans ma znaczenie.
Robią na tobie wrażenie twoi potencjalni rywale na Gromdzie? Na zdjęciach widać, że są duzi, mają tatuaże, niektórzy groźnie wyglądają.
Nie chcę cwaniakować i mówić, że im większy zawodnik, tym głośniej pada. Ale to nie jest tak, że trzeba się bać dużych rywali. Styl robi walkę. Może być tak, że wysoki przeciwnik będzie mi pasował, a może być tak, że niski nie będzie pasował i nie będzie wchodził na cios. Mam doświadczenie z siedmiu dyscyplin sportowych, w pięciu z nich byłem mistrzem Polski, dlatego wiem, że każdy rywal może być nieprzewidywalny.
Ale chociaż analizowałeś tych rywali?
Nie, bo to mogłoby mi za bardzo namieszać w głowie. Każdy rywal będzie inny. Mam doświadczenie w turniejach, bo walczyłem w kickboxingu i w karate po kilka walk w ciągu dnia. Jestem w tym obyty i wiem, jak rozpoznać rywala w trakcie walki.

Ale walki Vasyla, który już awansował do finału, na pewno analizowałeś.
Jeszcze nie analizowałem jego walk, ale zgłaszając się do turnieju, pomyślałem, że pod względem warunków fizycznych będzie mi pasował. Po pierwszej Gromdzie wiedziałem, że jest dobrym zawodnikiem. Stawiałem na jego wygraną i się nie pomyliłem. Vasyl ma dużo pięściarskiego doświadczenia. Potrafi zrobić zakrok w bok i uderzyć, widzi walkę, potrafi wciągnąć rywala i uderzyć.
100 tysięcy złotych za wygraną w turnieju to łakomy kąsek?
Nie ukrywam, że za tym wszystkim przemawia też aspekt finansowy. Nie mam wielkiej kariery bokserskiej, ale mogę wiele stracić. Jak złapię kontuzję i nie będę mógł długo walczyć, to te 100 tysięcy, w przypadku wygranej w turnieju, może trochę zrekompensować straty. Gdybym nie był przekonany, że mogę wygrać turniej, to bym się do niego nie zgłosił.
Jak wyglądały twoje przygotowania do turnieju?
Nie chcę za dużo zdradzać. Podczas pracy w parach starałem się unikać dużych rękawic. Sparowałem w piąstkówkach, czyli w rękawicach do MMA. W worek uderzałem bez rękawic, żeby zobaczyć, jak układać dłoń przy silnych ciosach. Gołą pięścią nie można uderzać byle jak. Bo jak źle wejdzie cios na głowę, to można połamać rękę. Dwie albo trzy sesje sparingowe zrobiłem z zawodnikami MMA. Oni inaczej zadają ciosy niż pięściarze. Sparowałem też z zawodnikami po sto kilogramów, bo tacy też będą w turnieju.
Jaką będziesz miał wagę?
Na pierwszej Gromdzie miałem 85 kilogramów, na drugiej 90 kilogramów, a teraz będę ważył 94-95 kg. To było celowe zagranie, chcę być silniejszy. Starałem się zdrowo odżywiać, ale nie ograniczałem się z jedzeniem. Miałem ochotę na trzy woreczki ryżu, to jadłem trzy woreczki. Czasem do kawy podjadłem cukierka. Nie liczyłem kalorii. Dużo pracowałem nad dynamiką, bo przy tej wadze spadła mi szybkość i dynamika. Musiałem przyzwyczaić organizm do tej wagi.

Przygotowałeś jakiś nowy image na Gromdę?
Tajemnica, ha ha. Gromda to jest dla mnie zabawa. To jest rozrywka dla wybranej publiczności, która akceptuje, że Gromda jest brutalna, krwawa i że to jest show. Charles Bronson się przyjął. Śmiać mi się chciało, bo po tej walce nikt mnie nie rozpoznawał. Nawet kolega z osiedla nie poznał mnie na ważeniu.
Dzięki Gromdzie stałeś się popularniejszy?
Latem, gdy były zniesione obostrzenia i wyszedłem na miasto, to jednego wieczoru zaczepiło mnie kilka osób. Chcieli zrobić sobie ze mną zdjęcia i pytali o Gromdę. Gdy walczyłem tylko w boksie, to może ze trzy osoby zaczepiły mnie w życiu.
Co dalej z twoją karierą w boksie?
W ostatnim czasie dostawałem propozycje last minute, dwa-trzy tygodnie przed walką. Jestem teraz łatwym celem, bo mam dobry bilans, w kategorii półciężkiej jestem mistrzem Polski, a poza tym nie jestem za dobry technicznie i nie mam w tej wadze doświadczenia. Wielu zagranicznych promotorów proponuje mi walki ze swoimi zawodnikami o różne pasy. Jako mistrz Polski spełniam kryteria, ale pan Mariusz Grabowski nie oddaje swoich zawodników na mięso armatnie. Gdybym dostał propozycję trzy miesiące przed walką i miałbym czas na przygotowania, to pewnie promotor zaakceptowałby którąś z ofert. Mam 31 lat, jeszcze 2-3 lata i będę miał formę spadkową. Wieku się nie oszuka, a w boksie chciałbym jeszcze zarobić.
Rozmawiał: Krzysztof Smajek
Zdjęcia: Gromda
Przeczytaj także: Czy do walki Szpilka vs Różański jest bliżej czy dalej?
Przeczytaj także: Laura Grzyb: O pas mistrzyni świata mogę walczyć nawet za darmo