– Wiele osób było zaskoczonych, że będę walczyła w MMA. Jedni są na mnie obrażeni, bo wcześniej mówiłam, że nigdy nie wejdę do klatki, inni twierdzą, że to była rewelacyjna decyzja. Nie miałam interesujących opcji w boksie, więc przyjęłam ofertę z MMA. Nie zastanawiałam się zbyt długo – mówi Ewa Brodnicka w rozmowie z Po Gongu.
Nie ukrywam, że pod względem finansowym to była dobra oferta. W polskim boksie nikt nie płaci takich pieniędzy. Wyszłam też naprzeciw oczekiwaniom kibiców, którzy chcieli zobaczyć mnie w MMA. Myślę, że nie mam nic do stracenia, mogę tylko zyskać. Kiedyś martwiło mnie to, że sport przegrywa z walkami freaków, ale już się z tym pogodziłam. Liczy się show i cieszę się, że biorę w tym udział.
Najtrudniej było mi schować ego do kieszeni. Trener Kamil Umiński kazał mi to zrobić już na pierwszym treningu. Po pierwszym tygodniu treningów MMA myślałam, że zrezygnuję, bo w ogóle mi się to nie podobało. Miałam siniaki na całym ciele, po pierwszym treningu miałam tak obolałe plecy, że prawie nie mogłam chodzić. Ewa Brodnicka i MMA to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Z czasem przyzwyczaiłam się do treningów i czerpałam z nich dużą frajdę. Mimo że moja rywalka jest freakiem, to przygotowywałam się, jak do walki o mistrzostwo świata. Najtrudniejszy do opanowania był parter, bo musiałam się go uczyć od podstaw. W MMA są mniejsze rękawice niż w boksie, ale za to większa jest adrenalina.
Z moją rywalką poznałyśmy się w kulinarnym programie Ugotowani. Wtedy nie wiedziałyśmy jeszcze, że będziemy sobie robić kotlety mielone z twarzy. Szanuję wszystkie rywalki, ale uważam, że Lil Masti nie będzie dla mnie sportowym wyzwaniem. Wiele osób twierdzi, że ona ma dobry parter, bo kiedyś trenowała zapasy, ale nie robi to na mnie wrażenia. W stójce nie będzie mi w stanie zagrozić, a mój każdy cios będzie ją bolał. Aniela jest kobietą z pazurem, wie, czego chce od życia, ale ktoś jej wmówił, że może ze mną wygrać. Niestety ma złych doradców. Choć należy się jej szacunek, że podjęła walkę ze sportowcem. Nie każdy influencer by to zrobił.
Na konferencjach prasowych niczego nie robiłam pod publikę. Celowo byłam nastawiona agresywnie do rywalki, ale wiem też, na czym polegają konferencje prasowe. Wszystko z mojej strony było naturalne. Lil Masti lubi być w świetle reflektorów, ale teraz jest w moim cieniu. W sobotni wieczór na pewno z niego nie wyjdzie. Myślę, że Aniela czuje strach przed walką i wcale się jej nie dziwię. Wygram z nią przed czasem.
Nie miałam żadnych problemów ze zrobieniem wagi. Pierwszy raz od sześciu lat nie musiałam zbijać wagi w dniu ważenia. Jestem gotowa i nakręcona na sobotni wieczór. Ludzie z High League świetnie wypromowali galę, prawie wszystkie bilety w Ergo Arenie zostały sprzedane. Takiego zainteresowania moją walką jeszcze nie było, nawet jak walczyłam w USA z Mikaelą Mayer.
Mam jeszcze ambicje w boksie zawodowym, ale interesuje mnie tylko walka o pas lub jakiś eliminator. Nie chcę już walczyć o pietruszkę. Nie chcę, żeby mnie ktoś źle zrozumiał, ale walczę już ponad 15 lat, byłam mistrzynią świata i teraz chciałabym wrócić na szczyt. Terri Harper, która ma mistrzowskie pasy, jest kontuzjowana i nie wiadomo, kiedy wróci na ring. Muszę na nią poczekać. Chciałabym walczyć w Wielkiej Brytanii, mogę bić się nawet w wyższej kategorii wagowej. Zgodziłabym się na walkę z Katie Taylor. W boksie trudno jest cokolwiek zaplanować. Dziś nie ma ofert, jutro mogą pojawić się dwie. Czekam na rozwój wypadków.
W boksie jestem spełniona, dlatego z takim spokojem przyjęłam propozycję w MMA. Przygodę z MMA zaczęłam niewinnie, ale wydaje mi się, że wdepnęłam w to głęboko. Może nie zatrzymam się na walkach freaków.