– Niestety w walkach na gołe pięści traci się dużo zdrowia. Po ostatniej Gromdzie miałem pękniętą kość ręki. Lekarz zalecił mi półroczny odpoczynek, ale nie mogłem pozwolić sobie na tak długą przerwę. Powiedziałem, że odpocznę miesiąc. Lekarz spojrzał na mnie i powiedział, że to nie jest licytacja – mówi Tomasz Gromadzki w rozmowie z Po Gongu.
Ostatnio mówiłeś mi, że do walk na Gromdzie podchodzisz bez stresu. Przed pojedynkiem z Wasylem Hałyczem, którego stawką jest 100 tysięcy złotych, masz takie samo podejście?
Tomasz Gromadzki: Moje podejście do Gromdy nie zmieniło się. Staram się nie myśleć o Wasylu i o stawce walki, by uniknąć niepotrzebnego stresu.
Ale trochę złej krwi jest między wami.
Wasyl zaczepiał mnie w mediach społecznościowych. Może chciał mnie złamać psychicznie i narzucić na mnie presję, może chciał zrobić szum wokół walki, a może nerwy go zjadły. Nie wiem. Zaczął spamować mój profil: komentował posty i ośmieszał moich znajomych. Nie dam sobie w kaszę dmuchać, dlatego mu odpisywałem. Nikt nie kazał mi tego nakręcać, po prostu Wasyl mnie wkurwił.
Pod jednym z postów widziałem, że w dyskusję z Wasylem włączyła się też twoja żona.
Miałem do niej o to trochę pretensji, bo nie powinna się wtrącać. Dało to Wasylowi pożywkę. Pisał, że żona musi mnie bronić i inne głupoty. Alicja stanęła w mojej obronie, ale za bardzo wzięła to do siebie. Po mnie słowa Wasyla spłynęły, nie wyprowadził mnie z równowagi. To, co działo się przed walką, zostawiam za sobą. Najgorzej jest, jak chcesz urwać łeb rywalowi. Wtedy możesz się za bardzo podpalić i odsłonić. Do ringu wejdę z chłodną głową, muszę trzymać się taktyki. Wydaje mi się, że to będzie bardziej walka pięściarska niż uliczna bójka.
A ty jesteś jeszcze pięściarzem? Mam wrażenie, że walki na gołe pięści mocno cię wciągnęły.
Przede wszystkim jestem pięściarzem, ale też biznesmenem. Kocham walczyć, dlatego zdecydowałem się na Gromdę. Kilka lat temu postawiłem na sport zawodowy, żeby utrzymać rodzinę i rozwinąć firmę. Zależało mi na stabilizacji finansowej. Pieniądze z walk inwestuję w zakład pogrzebowy, który prowadzę od kilku lat. Nadal mam ambicje sportowe. Chcę wygrać turniej Gromdy, ale na koniec liczy się, ile za to zarobię. W piątek walczę o duże pieniądze.
Jesteś gwiazdą Gromdy?
No co ty, nie czuję się gwiazdą. Walczę, bo kocham to robić. Lubię też pisać nową historię. Kiedyś może trochę zachłysnąłem się popularnością. Mam na myśli czasy, gdy zaczynałem boksować. Ludzie zaczęli mnie kojarzyć, pojawiały się zaproszenia do reklam. Wtedy było wow. Jestem zawodowcem od siedmiu lat i już oswoiłem się z telewizją i promocją gal. Nie robi to na mnie wrażenia. Jestem skromnym chłopakiem, Gromda nic nie zmieniła w moim życiu. Może jak wygram, to coś się zmieni dzięki tym pieniądzom, które zarobię.
Gromda nic nie zmieniła w twoim życiu, ale zgodzisz się, że trochę zmieniła krajobraz sportów walki w Polsce?
W jakimś stopniu na pewno zmieniła. Na Gromdzie biją się pięściarze, zawodnicy MMA, ale też osoby, które wcześniej biły się tylko na ulicy, kibole. Nie wszyscy są sportowcami. To są walki brutalnych freaków. Myślę, że walki na gołe pięści przyciągają głównie ludzi, którzy chcą zobaczyć show. Ale na Gromdzie jest poziom sportowy, którego nie ma w walkach freaków.
Jak długo dochodziłeś do siebie po Gromdzie, którą wygrałeś?
Niestety w walkach na gołe pięści traci się dużo zdrowia. Miałem pękniętą kość ręki. Lekarz zalecił mi półroczny odpoczynek, ale nie mogłem pozwolić sobie na tak długą przerwę. Powiedziałem, że odpocznę miesiąc. Lekarz spojrzał na mnie i powiedział, że to nie jest licytacja. Stanęło na dwóch miesiącach przerwy. Promotorzy mówili, że jeśli po Gromdzie będę miał kontuzję, to dadzą mi odpocząć. Ale jak powiedziałem, że potrzebuję odpoczynku, to nie byli szczęśliwi. Chcieli kuć żelazo, póki gorące. Wasyl wygrał Gromdę 3, Gromadzki wygrał Gromdę 4, to niech walczą na Gromdzie 5 – tak planowali. Stoczyłem siedem walk w kilka miesięcy: dwie w boksie i pięć na gołe pięści. Byłem przemęczony i miałem problem z ręką. Powiedziałem promotorom, że jak chcą zrobić walkę na odpierdol, to będę walczył, ale pewnie padnę w pierwszej lub drugiej rundzie. Wtedy ktoś się zastanowił i walka z Wasylem została przełożona.
W piątek wejdziesz zdrowy do ringu?
Podczas przygotowań do walki nie czułem bólu. Jakby była lipa, to zrezygnowałbym z walki, bo nie chciałbym robić z siebie pośmiewiska. Spokojnie, jak przegram, nie będzie żadnych wymówek.
Bierzesz pod uwagę scenariusz, że rewanż z Wasylem stoczysz w boksie?
Niekoniecznie mam na to ochotę, ale jeśli pojawi się taka oferta, to ją rozważę. Mariusz Grabowski według swojego planu układa moją karierę. Jeśli dostanę ofertę walki z Wasylem w boksie, to będę miał wybór: biorę albo nie. Jeśli zrezygnuję, to będę grzał ławę i nie dostanę innej propozycji. Takie są realia boksu w Polsce.
Zaplanowałeś już urlop po piątkowej walce?
Nie, w poniedziałek wracam do pracy, pewnie pójdę w makijażu. Sezon jesienny w branży pogrzebowej jest intensywny. W internecie ludzie się dziwią, że mam zakład pogrzebowy i jeszcze muszę dorabiać w ringu. Nikt nie wie, że zaczynałem od zera, bez znajomości w branży i nikt mi niczego nie dał. Ludzie myślą, że skoro mam zakład pogrzebowy, to jestem milionerem, a to tak nie działa. Cały czas trzeba inwestować w biznes. W trakcie przygotowań do walki z Wasylem codziennie byłem w zakładzie.
Rozmawiał: Krzysztof Smajek