Łukasz Bosacki

„Nie może oceniać mnie ktoś, kto nie zna zasad MMA”

– Myślę, że kibiców śledzących trendy jest bardzo mało. Większość z nich to niedzielni fani MMA. Kupują PPV, w trakcie gali wypiją piwko, a po walce mają żal do całego świata, bo ich znajomy lub ulubiony zawodnik nie wygrał – mówi Łukasz Bosacki, sędzia MMA, w drugiej części wywiadu z Po Gongu.

Jeśli przegapiłaś/eś pierwszą część wywiadu z Łukaszem Bosackim, KLIKNIJ TUTAJ.

Sędzia klatkowy ma stresującą robotę?

Łukasz Bosacki: Gdy 8-9 lat temu zaczynałem sędziować, to był jakiś stres. Teraz to jest bardziej ekscytacja. Trudno mi opisać to uczucie, ale to nie jest stres. To jest tryb mentalny, w którym człowiek odcina się i widzi tylko dwóch zawodników. Oni walczą ze sobą, ale ja też biorę udział w walce. Próbuję przewidzieć, co się wydarzy w danej sytuacji. Staram się tak poruszać, żeby być w odpowiednim dystansie do zawodników.

Pamiętam jedną pana interwencję, która mi zaimponowała. To było w walce Damiana Janikowskiego z Aleksandarem Iliciem. Rzucił się pan na Ilicia i oszczędził Damianowi kilku niepotrzebnych ciosów.

Janikowski był już odcięty, gdy dostał kopnięcie na głowę. Jak sztywno leciał na matę, to widziałem, że jest znokautowany. Nawet gdyby się ocknął, uderzając głową o matę, dla mnie był to koniec walki. Wiedziałem, że muszę go ratować.

Damian podziękował panu za reakcję?

Wydaje mi się, że w mediach społecznościowych coś o tym napisał. Było mi bardzo miło. Byłem zadowolony ze swojej reakcji, ale nie można popadać w samozachwyt. To jest moja praca. Na gali ACA miałem podobną sytuację. Przesunąłem w bok rękę zawodnika, który chciał dobijać znokautowanego już rywala. Po takich reakcjach sędzia czuje się spełniony.

A jak to jest z dobijaniem rywali? Podczas gali KSW 57 Marian Ziółkowski nie za bardzo chciał dobijać Romana Szymańskiego, ale musiał to zrobić, bo sędzia nie przerwał walki.

Zawodnik nie jest od przerywania walki, od tego jest sędzia. Rozmawiałem z Tomaszem Bronderem, który sędziował walkę Ziółkowskiego z Szymańskim. On zdaje sobie sprawę, że powinien wcześniej zakończyć pojedynek. Błędnie założył, że Roman po kopnięciu na wątrobę był w stanie walczyć. Szkoda, że Ziółkowski musiał dobijać dwoma ciosami. Gdyby Marian po kopnięciu dobiegł do Romana i próbował zadać cios, to wydaje mi się, że Tomek przerwałby to od razu. Gdy zawodnik się zatrzymuje, to wywiera wielką presję na sędzim, żeby przerwał. Nagminnie robił to Marc Hunt. Gdy rywale padali po jego ciosach, on odchodził od nich. To nie było w porządku. Powinien chociaż zamarkować ciosy, żeby sędzia przerwał.

Często po galach rozmawia pan z mediami i omawia swoją pracę. Macie obowiązek rozmów z mediami?

Nie, są organizacje, które w ogóle nie zwracają na to uwagi. Jeżeli jest sporna sytuacja i można edukować kibiców, to wydaje mi się, że sędzia powinien zabrać głos. Z Czarkiem Wojciechowskim prowadzę też podcast o sędziowaniu, w którym przekazujemy dużo informacji.

łukasz bosacki

Kibice nie znają zasad w MMA, trzeba ich edukować?

Świadomość kibiców jest znikoma. Myślę, że fanów śledzących trendy jest bardzo mało. Większość z nich to niedzielni fani MMA. Kupują PPV, w trakcie gali wypiją piwko, a po walce mają żal do całego świata, bo ich znajomy lub ulubiony zawodnik nie wygrał. Bardzo ubolewam, że jesteśmy oceniani przez ludzi, którzy nie znają zasad i kryteriów oceny. Konstruktywną krytykę zawsze przyjmę, ale nie może oceniać mnie ktoś, kto się na tym nie zna.

Widziałem na Twitterze, że lubi pan dyskutować z kibicami?

Śmieję się, że rozmowy z kibicami na Twitterze to jest moje hobby. Wstaję rano i mówię: może warto byłoby sprostować kilka informacji. Ale nie robię tego systematycznie. Lubię dyskutować, ale to jest trochę śmiech przez łzy, bo wiem, że nie jestem w stanie wygrać z kibicami. Oni zawsze wiedzą lepiej, mimo że nigdy nie sędziowali.

Z dziennikarzami też pan wchodzi w polemikę?

Dziennikarze powinni być bezstronni jak sędziowie, nigdy nie powinni być stroną w walce. Zdarza się, że dziennikarze oficjalnie mówią, że trzymają kciuki za któregoś z zawodników, najczęściej kibicują Polakom. Według mnie to nie przystoi dziennikarzom. Czasami piszą, że w jakiejś walce był kontrowersyjny werdykt, mimo że sędziowie uważają inaczej. Piszą tak, żeby była klikalność, ale niestety dzieje się to naszym kosztem. Gdy piszą o kontrowersyjnym werdykcie, wysyłają sygnał, że wydarzyło się coś złego. Jeżeli spytamy jakiegoś dziennikarza o kryteria oceny w MMA, to nie sądzę, żeby każdy udzielił dobrej odpowiedzi.

Jaki najgłupszy zarzut usłyszał pan pod swoim adresem?

Przytoczę jeden przykład, ale bez personaliów. Jednemu z zawodników odjąłem punkt za dwa faule. Po walce trener tego zawodnika twierdził, że odjąłem punkt, bo menedżer ich rywala coś do mnie krzyczał. Po pierwsze: nie kojarzyłem, żeby krzyczał. A nawet jeśli coś krzyczał, mnie to nie obchodzi. Wyjaśniłem temu trenerowi, że sędziowie w klatce nie sugerują się tym, co ktoś krzyczy. Po czasie ten trener zreflektował się i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wielokrotnie sędziowałem walki, gdzie w narożnikach były duże persony światowego MMA i nie robiło to na mnie żadnego wrażenia.

Który z polskich trenerów wywiera największą presję na sędziach?

Nie kojarzę, żeby ktoś wywierał na mnie presję. Staram to sobie załatwić przed walką, w szatni, gdy rozmawiam indywidualnie z zawodnikami o zasadach. Wtedy tłumaczę też trenerom, że jak zaczną do mnie coś krzyczeć, to mogę odesłać ich do szatni. Oni to rozumieją. Tłumaczę im, że jeżeli zaczną do mnie krzyczeć: “podnieś walkę do stójki” albo “przerwij walkę”, to nie mogę tego zrobić, bo będzie to wyglądało, że współpracujemy ze sobą. Jest niepisana zasada, że jak trener krzyczy, żeby podnieść walkę, to sędzia, nawet jak walka jest nudna, powinien zostawić ją w parterze. Sędzia może też wyprosić trenera spod klatki.

Łukasz Bosacki

Odesłał pan któregoś z trenerów do szatni?

Nie, ale dobrze, że pan o to spytał. Bardzo irytuje mnie, gdy trenerzy trzymają się siatki. Ich palce są wtedy w klatce, a to jest niebezpieczne dla zawodników. Często zwracam trenerom na to uwagę. Zdarza się, że trenerzy stoją, a powinni siedzieć. Niedawno była śmieszna sytuacja na gali Babilon. Rozpocząłem walkę, ale kątem oka zauważyłem, że trenerzy wstali i zaczęli się drzeć. Wtedy zatrzymałem walkę i powiedziałem: usiądź na krześle. W internecie był ubaw z tej sytuacji.

Wydaje mi się, że najgłośniejszym trenerem w Polsce jest Mirosław Okniński. Słychać go w całej hali, a pewnie też i poza nią. Miał pan problemy z tym trenerem?

Jeśli chodzi o robienie hałasu, to się zgadzam, ale z panem Mirosławem Oknińskim nie miałem nigdy problemu na linii sędzia-trener. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa.

Jak wyglądają przygotowania sędziego do gali?

W tym fachu najważniejsze jest doświadczenie. Sędziemu potrzebna jest też pamięć fotograficzna. Patrzysz na twarz zawodnika i wiesz, że ten gość robi to i to. Są zawodnicy, którzy faulują w każdej walce. Gdy wiem, że będę sędziował w klatce, to oglądam ceremonię ważenia. Dzięki temu wiem, jakie są relacje między zawodnikami. Poza tym przed walką idę do szatni i tłumaczę zawodnikom zasady. Staram się w prostych słowach wytłumaczyć, co mogą a czego nie. Dzięki temu, że z nimi rozmawiam, w trakcie walki mam mniej spornych sytuacji. Indywidualne odprawy wyciągnąłem z UFC, są bardzo przydatne.

Któryś z zawodników nie chciał, żeby sędziował mu pan walkę?

Nie kojarzę takiej sytuacji. Ale jeżeli popełnię błąd i któryś z zawodników coś przez to straci, to staram się w następnej walce nie sędziować temu zawodnikowi. Ponieważ to może generować presję na mnie, że będę chciał dać mu więcej szans. Trzeba to wyczuć, bo to jest ważne.

Środowisko MMA w Polsce jest małe. Trudno jest utrzymać dystans w relacjach sędzia-zawodnik czy sędzia-trenerzy?

Praktycznie wszyscy się znamy, ale nie mam z tym problemu. Zdarzają się sytuacje, że jakiś trener podchodzi do mnie, przybija piątkę i mówi, że jestem najlepszym sędzią i klepie mnie po plecach. Odpowiadam wtedy: “to nie działa i nic ci nie da. Jeżeli tak myślisz to super. Ale twoje słowa nie będą miały żadnego wpływu na moją pracę.” Gdy klatka się zamyka, dla mnie jest niebieski i czerwony narożnik. Nie ma znaczenia, czy kogoś lubię czy nie. Jeżeli czuję, że rok temu wypiłem z kimś kawę i to może mieć wpływ na moje sędziowanie, to nie biorę takiej walki. Wyczucie jest najważniejsze. Trzeba się czuć komfortowo w klatce.

W Polsce sędziował pan praktycznie we wszystkich organizacjach, oprócz freakowych.

Nie chcę tam sędziować.

A miał pan propozycję?

Tak, ale odmówiłem. Nie chcę brać udziału w czymś takim. Nie wyobrażam sobie, żeby być w klatce z dwoma osobami, które nie mają za wiele wspólnego ze sportem. Nie chcę też utożsamiać się z tym, co niektórzy z tych ludzi robią poza sportem. Dążę do najwyższego poziomu, dlatego chcę sędziować w najlepszych organizacjach na świecie. Nawet jeżeli płacą mniej niż freakowe organizacje.

Rozmawiał: Krzysztof Smajek

Zdjęcia: Paweł Grabowski

Posłuchaj: Łukasz Bosacki o sędziowaniu walk kobiet

DODAJ ODPOWIEDŹ

Top Reviews

Video Widget

gallery