– Myślałem, że problemem jest waga, ale to nie o to chodziło. Dzieje się coś innego. W pewnym momencie odcina mi moc, boksuję na autopilocie i nie mogę zrobić nic więcej. Coś pęka. Trudno opisać ten proces. Wyłącza nawet myślenie – mówi Patryk Szymański w rozmowie z PoGongu.
Od twojej porażki z Przemysławem Gorgoniem minęły już ponad dwa tygodnie. Trudny był to dla ciebie czas?
Patryk Szymański: Nie było u mnie drastycznych zmian. Czuję się dobrze i to jest najważniejsze. Mam jakieś przemyślenia, ale ogólnie wszystko jest w porządku. Na pewno to nie był boks, który mnie zadowala.
Podjąłeś już jakieś decyzje na temat swojej przyszłości?
Jeszcze nie, żyję spokojnie i nie myślę o tym, co ma być. Nie chcę mówić, że nie będę już boksował, bo nie wiem, co mi do głowy strzeli. Ale na pewno to się mija z celem. Wiem, jakie mam ambicje, ale mój organizm w ringu nie funkcjonuje tak, jak powinien.
Kiedy odpowiesz sobie na pytanie: co dalej z karierą bokserską?
Nie mam presji, nie muszę podejmować decyzji w ciągu tygodnia czy miesiąca. Nie ukrywam, że przegrana z Gorgoniem boli mnie najmniej ze wszystkich porażek, bo byłem świadomy, że coś jest nie tak. Szukaliśmy przyczyny, ale to nie była waga, jak przypuszczaliśmy.
Analizowałeś już walkę z Gorgoniem?
To była bardzo słaba walka w moim wykonaniu, ale uważam, że jej nie przegrałem. Nie zmienia to faktu, że moim celem nie było zwycięstwo z Przemkiem w brzydkim stylu. Powinienem go zdeklasować. Tak by się stało, gdyby wszystko odpowiednio funkcjonowało. Niestety nie mogę pewnych rzeczy przeskoczyć. Myślałem, że problemem jest waga, ale to nie o to chodziło. Dzieje się coś innego. W pewnym momencie odcina mi moc, boksuję na autopilocie i nie mogę zrobić nic więcej. Coś pęka. Trudno opisać ten proces. Wyłącza nawet myślenie.
Wiesz, dlaczego tak się dzieje?
Wydaje mi się, że wiem. Ktoś mi coś zasugerował, ale ja nie znam się na biologicznych sprawach, żeby potwierdzić to na sto procent. To nie jest tak, że jestem rozbity i nie trzymam ciosu. W walce z Gorgoniem nie przyjąłem żadnego mocnego ciosu, oprócz tego uderzenia z głowy. Wtedy pękł mi łuk brwiowy. Innych śladów walki nie miałem.
Werdykt sędziów był dla ciebie krzywdzący?
Nie był sprawiedliwy. Widziałem karty punktowe, u niektórych sędziów punktacja była parodią, ale nie mam do nikogo pretensji. Miałem pewnie wygrać, a nie toczyć z Przemkiem wyrównany pojedynek. Zdecydowanie wygrałem cztery pierwsze rundy. Poza tym uważam, że nokdaun był taki pół na pół. Nie było tam ciosu, Przemek bardziej się na mnie położył. Nie chciałem się z nim siłować. Sędziowie to policzyli jako nokdaun. Nawet jak policzymy nokdaun, to Gorgoń wygrał dwie rundy, a ja cztery.
Trudno było zasnąć po porażce w Arłamowie?
Nie miałem z tym problemu. Wiedziałem, że w trakcie przygotowań do walki zrobiłem, co mogłem. Kondycyjnie byłem super przygotowany. Perfekcyjnie trzymałem dietę, żeby waga nie była problemem. Nie miałem do siebie pretensji czy żalu. Jest coś, czego nie mogę przeskoczyć. Był ból, że trzeba zweryfikować marzenia. Znam swój potencjał i umiejętności. Czuję, że jestem parę klas wyżej od Gorgonia, ale nagle coś się ze mną dzieje w ringu. Na zawodowstwie wygrywałem z dużo lepszymi rywalami od niego. Nie mam pretensji do trenera, bo mieliśmy dobrą taktykę. Pretensje mogę mieć tylko do siebie i do swojego organizmu.
Grzegorz Proksa komentując twoją walkę, powiedział w pewnym momencie, że widzi niepokój w twoich oczach. Tak było?
Jeśli czujesz, że nagle w szybkim tempie schodzi z ciebie powietrze, walczysz o przetrwanie, a nie myślisz o boksowaniu, to ten niepokój się pojawia. Tak było, nie zaprzeczam.
Po walce z Gorgoniem rozmawiałeś ze swoim promotorem – Mateuszem Borkiem?
Chwilę porozmawialiśmy, że to nie było to, czego oczekiwaliśmy. Myślę, że jeszcze będzie okazja do dłuższej rozmowy.
Mateusz Borek da ci kolejną szansę, jeśli znów będziesz chciał walczyć?
Nie zastanawiałem się nad tym. Żyję z dnia na dzień i nie martwię tym, co będzie. Bardzo szybko wróciłem na salę treningową. Cały czas trenuję, bo po poprzedniej walce bardzo się zapuściłem i teraz się pilnuję. Właśnie wróciłem z biegania. Chcę być w dobrej formie. Niezależnie od tego, czy będę jeszcze boksował czy nie.
Rozmawiał: Krzysztof Smajek